10

Nasze twarze oświetlił niebieski blask bijący z ekranu komputera, nadając im dość upiorne wrażenie. Mój wózek postawiono po prawej stronie krzesła Asch'a. Za mną stał Leath, opierając mi rękę na ramieniu. Bezwiednie zarysowywał kciukiem mój obojczyk. Miejsce po lewej stronie zajęła Dalia. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. Choć starała się sprawiać wrażenie zainteresowanej tym, co dzieje się na ekranie, większą uwagę zwracała na ludzi i ich reakcje. Jako jedyna z całej grupy była zrelaksowana i spokojna, pewna tego, co się stanie.
W ciężkiej od napięcia ciszy, jaka panowała w pokoju, głośnym echem odbijały się trzaski szybko wciskanych klawiszy. Asch nie zwracał uwagi na otoczenie, całą uwagę poświęcając śledzeniu pojawiającego się i znikającego tekstu. Jego palce tańczyły po klawiaturze, instynktownie odnajdując odpowiednie klawisze. Na twarzy chłopaka malował się szeroki uśmiech. Widać było, że jest w swoim żywiole. Co jakiś czas naciskał kciukiem port, wyjmował kartę i podawał Dalii, która sprawnie wymieniała ją na inną. Pomimo zdenerwowania i rosnącej ciekawości, byłam zdziwiona sprawnością i płynnością ich ruchów. Nie mogłam oderwać wzroku od tego milczącego tańca.
Kątem oka zauważyłam, jak ekran lekko migocze, a później gaśnie. Na kilka sekund pokój pogrążył się w ciemności, by po chwili znów zalać się niebieskim światłem. Zwróciłam uwagę na ekran. Pozioma, czarna linia dzieliła go na dwie części. W dolnej nadal skakały literki, tak szybko, że nie byłam w stanie ich odczytać. W górnej wyświetlała się trochę toporna, uśmiechnięta emotikona. Nad ekranem zapaliła się mała zielona lampka. Z głośników wydobył się suchy trzask, by po chwili zostać zastąpionym przez męski, trochę sztuczny głos.
- Witaj Dario. - w rytm jego słów poruszały się usta emotikony - Miło, że wreszcie przypomniałaś sobie o starym Arielu. Następnym razem bądź łaskawa uruchamiać mnie trochę częściej. Ciekawe jak ty byś się czuła, gdyby twoja pamięć była posiatkowana jak ser szwajcarski. Tu godzina, miesiąc później dwie godziny. - wydawało mi się, że usłyszałam w tym elektronicznym głosie lekką złość.
- Cześć Ariel. - powiedziałam trochę niepewnie. Nie tego spodziewałam się po zawartości kart. - Mam wrażenie, że chyba wiem, jak się czujesz.
- Nie, nie wiesz. Ludzi nikt nie wyłącza na miesiąc, kiedy przestają być potrzebni.
- Uległam wypadkowi, który spowodował dziury w pamięci. - powiedziałam jednocześnie broniąc się przed napływem wspomnień. - Miałam nadzieję, że będziesz w stanie pomóc mi je załatać.
- Dlaczego ty nigdy nie włączysz mnie po to, aby sobie uciąć mała pogawędkę. Nie, Daria zawsze liczy na zysk. Nie możesz czasem poświęcić mi trochę czasu?
- Kamata, teraz mam na imię Kamata. - poprawiłam odruchowo - A jeżeli obiecam ci, że będę włączać cię częściej? Że już nigdy cię nie zostawię?
Z głośnika przez chwilę nie wydobywał się dźwięk, jakby program zastanawiał się nad odpowiedzią. W końcu emotikona uśmiechnęła się.
- Umowa stoi. Choć wcale nie oznacza to, że już się na ciebie nie gniewam.
Emotikona i szybko przeskakujące literki znikły, zastąpione przez czarny ekran. Czułam, jak moje serce zaczyna mocniej bić, ręce zaciskają się na kolanach, kiedy czekałam, by w końcu poznać swoją historię. Na ekranie pojawiły się powoli schodzące w dół cyferki. Przypominały te, które pokazywano przed seansami odtwarzanymi z starych kinematografów.
Pięć...
Cztery...
Trzy...
Dwa...
Jeden...
Ręka Leath'a zacisnęła się na moim ramieniu. Wstrzymałam oddech. Moje paznokcie przebiły skórę na kolanach tworząc okropne siniaki. Ekran zamigotał ostatni raz. Projekcja się rozpoczęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz