2

Obudziłam się i natychmiast stwierdziłam, że to był błąd. Byłam jednym wielkim kłębkiem bólu. Z mojej piersi wyrwał się krzyk. Prawie natychmiast w polu mojego widzenia pojawiła się Itho. Złapała moją rękę i wbiła w nią igłę. Ból powoli zaczął ustępować. Nie krzyczałam już, tylko z trudem łapałam powietrze. Popatrzyłam na dziewczynkę, który uśmiechała się do mnie delikatnie.
 - Patrz, co zrobiłam dla ciebie, kiedy spałaś.
 W rękach trzymała kartkę, którą teraz podsunęła mi pod oczy. Byłam na niej narysowana podczas snu. Dziewczynka, pomimo młodego wieku, szkicowała z fotograficzną precyzją. Byłam zaskoczona.
- To jest piękne. Leath mówił prawdę, kiedy wspomniał, że prześlicznie rysujesz. Czy mogę zatrzymać rysunek?
- Jasne. Powieszę go na ścianie, abyś mogła na niego w każdej chwili spojrzeć.
Kawałkiem plasteliny przylepiła obrazek do ściany, przy której stało łóżko. Przyglądałam się jej z uśmiechem. Wybiegła z pokoju, po chwili wracając ze stosem kartek.
- Jak chcesz, możemy rozwiązać trochę sudoku. Napiszę cyfry i litery po bokach kartki i będziesz mogła mi mówić, co trzeba wpisać w dane miejsce.
- Dobrze. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Wzięła pierwszą z brzegu kartkę i położyła się obok mnie na łóżku tak, abym mogła swobodnie na nią patrzeć. Wystarczyło mi jedno spojrzenie, abym znała rozwiązanie. Zaczęłam dyktować cyfry. W międzyczasie myślałam o Leath'u. Miałam wrażenie, że skądś go znam, ale nie wiedziałam skąd. Tak, jakbym poznała go w innym wcieleniu. Rozmyślałam o jego pięknych, kasztanowych włosach, dużych oczach o kształcie migdałów, delikatnie zarysowanej szczęce... O jego prostym nosie, o pełnych wargach w intensywnie czerwonym kolorze. O delikatnej, chudej sylwetce. Myślałam, jak miło się z nim rozmawiało, jak ogromną miał wiedzę. Kontemplowałam jego sposób chodzenia, jego słowa i to, jak je wypowiadał. Był wspaniały. W mojej głowie powstawały marzenia, myślałam o tym, że moglibyśmy zjeść razem obiad, pójść na spacer do parku. Zagubiona we własnych myślach nawet nie zauważyłam, kiedy skończyły nam się arkusze, a Itho wyszła, aby przynieść kolejne. W tym momencie wszedł Leath. Rozejrzał się po pokoju, szukając czegoś wzrokiem. Podszedł do mnie.
- Gdzie jest Itho?
- Poszła do pokoju poszukać sudoku. Te, które leżą na stole, już rozwiązałyśmy. - chłopak spojrzał na stos kartek i zmarszczył brwi.
- Tu jest ponad pięćdziesiąt arkuszy. Niemożliwe, abyście wszystkie zapełniły.
- Czterdzieści dziewięć. Nie zajęło nam to więcej niż godzinę.
- Ciekawe... - powiedział cicho, jakby do siebie. Wyciągnął z kieszeni komórkę i chwilę przy niej majstrował. - Powiedz mi, ile wynosi pierwiastek z  trzystu dwunastu.
- Siedemnaście i sześćdziesiąt sześć setnych. - odpowiedziałam natychmiast.
- A z dziewięćdziesiąt dziewięć?
- dziewięć i dziewięćdziesiąt pięć setnych. - już po sekundzie znałam odpowiedź na to pytanie.
Chłopak zmarszczył brwi. Widocznie zatopił się we własnych myślach. Jego wzrok przechodził przeze mnie, nie widząc mnie. Przestał mrugać tak często i zastygł w jednej pozie. Dopiero po kilku minutach otrząsnął się z odrętwienia. Zabrał leżące na biurku czyste bandaże i zajął się delikatnym odwijaniem tych, które znajdowały się na moim ciele. Kiedy zdjął stare opatrunki, aż gwizdnął ze zdziwienia. Moje rany były prawie całkowicie zagojone. Każde rozcięcie pokrywała cienka, różowa warstwa świeżej skóry. Chłopak spojrzał na mnie spod przymrożonych powiek.
- Nie wiem kim jesteś, ale to się staje coraz dziwniejsze. - wymruczał do siebie.
Rozebrał mnie i ostrożnie przeniósł do wanny z wodą. Namydlił moje ciało i spłukał ciepłą wodą. Osuszył mnie ręcznikiem i ubrał w delikatną nocną koszulę. Znów przeniósł mnie na łóżko. Czułam się bardzo skrępowana tymi zabiegami. Było mi wstyd, że widział mnie nago. Na mojej twarzy zapłonął rumieniec. Ale on jakby tego nie zauważył całkowicie pochłonięty swoją pracą. Odłożył bandaże na miejsce, a zamiast nich wyjął z szuflady cienką igłę.
- Jesteś w stanie się już poruszać? - pokręciłam głową - W takim wypadku sprawdzę, czy twój układ nerwowy działa poprawnie.
Ujął moją dłoń w swoją i nakłuł opuszek palca. Wyraźnie poczułam ukłucie i powiedziałam mu o tym. W ten sam sposób sprawdził resztę kończyn. Efekt był podobny. Chrząknął cicho i znów się zamyślił. Bezwiednie głaskał moją dłoń. Poczekałam kilka minut, ale ponieważ nie wykonał żadnego ruchu, zdecydowałam się na wybudzenie go z tej śpiączki.
- Leath - krzyknęłam - Jest już prawie południe, a ja nadal nic nie jadłam. Czy mógłbyś mi przynieść przynajmniej szklankę wody.
- Oh... Tak mnie zajęłaś, że całkowicie o tym zapomniałem. Poproszę Itho, aby przyniosła ci jakiś lekki posiłek - powiedział zmieszany. - Itho! Przynieś coś do jedzenia! - krzyknął.
Już po chwili w drzwiach stała dziewczynka z parującą miską w dłoni. Podała ją Leath'owi, on pomógł mi zjeść. Gdy skończyłam, odstawił miskę na biurko i spojrzał w moją stronę.
- A jak ty masz właściwie na imię? Zapomniałem wcześniej cię o to zapytać.
- Nie wiem, nie pamiętam. Ale zawsze podobało mi się imię Kamata. Kamata Yan.
- Ok. Kamato, spróbuj poruszyć ręką, nogą, po prostu wykonaj jakikolwiek ruch.
Wydawało mi się, że to zadanie będzie dziecinnie proste. Jednak czego bym nie robiła nie mogłam ruszyć ani palcami, ani niczym innym. Poczułam, jak narasta we mnie przerażenie. Byłam praktycznie całkowicie sparaliżowana. Jedyne, co mogłam robić, to poruszać szyją. Byłam na granicy histerii. Chciałam umrzeć. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Ktoś ocierał mi łzy, przytulał mnie, próbował uspokoić. Nie zauważałam tego. Powoli szok zaczął ustępować. Aż w końcu została mi tylko pustka. Byłam wykończona. Zamknęłam oczy i wtuliłam głowę w pierś Leath'a. Rzuciłam się w tak znaną sobie ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz