9

Pomimo prowizorycznego podwyższenia, na którym postawiono mój wózek, większość mieszkańców fabryki nadal górowała nade mną wzrostem. Aby spojrzeć w ich twarze musiałam podnieść lekko głowę. Przebiegłam po nich wzrokiem, próbując odgarnąć, co dzieje się w ich głowach. Ale nawet szczegółowe rady Leath'a nie pomogły mi domyślić się, jakie emocje nimi teraz targają. Westchnęłam, opuszczając wzrok i starając się zebrać myśli. Nigdy nie byłam dobrym mówcą. Jakoś nie trzymały się mnie te wszystkie zasady, półkłamstwa i fałszywe uśmiechy. Mój niepoprawny optymizm powodował niezłamaną wiarę w potęgę szczerości i prawdy. I mimo wiedzy, że moje przekonania są tylko iluzją, obłudą, nie chciałam wyjść z amerykańskiego snu, bojąc się, że zetknięcie z rzeczywistością odbierze mi resztki pewności siebie. Jeszcze raz szybko przebiegłam wzrokiem po twarzach zebranych i z lekkim uśmiechem zaczęłam swoją przemowę.
- Większość z was słyszała już o kobiecie, która wróciła ze mną z cmentarza. Nie wiem, jakie plotki usłyszeliście, ani jakie zdanie zdążyliście sobie o niej wyrobić, ale jestem tu, aby przekazać wam prawdę o tym, co dokładnie się stało. Jest moją starą przyjaciółką, w zasadzie, to była moją opiekunką i najbliższą mi osobą. Wie o mnie wszystko. Ale jeszcze ciekawsze jest to, kim kiedyś była. Jest potomkinią, i niedoszłą przywódczynią jednej z największych organizacji fałszerzy i złodziei sztuki. - widziałam, jak przez tłum przeszłą fala zaintrygowania, dało się słyszeć szum podekscytowanych szeptów, kiedy zrozumieli, co oznacza ta informacja i z czym się wiąże - Dlatego, kiedy zaproponowała nam pomoc w rozkręceniu naszego biznesu, nie wahałam się z przyjęciem jej oferty. Nie wiem, jaka będzie wasza reakcja na nią i jej polecenia. Ja jej ufam, ale wiem, że dla was nadal jest obca. Dlatego gwarantuję wam, że nie będę przeszkadzać, kiedy będziecie poddawali ja jakimś testom i prowokacjom, by przekonać się, jaka na prawdę jest. - moje słowa wyraźnie zyskały aprobatę zebranych. Widziałam, że podoba im się fakt, iż nie narzucam im swojej decyzji, a pozwalam samemu zdecydować.
Atmosfera na sali znacznie się rozluźniła, zewsząd zaczęły dochodzić mnie coraz głośniejsze dyskusje zebranych, którzy zbijali się w małe grupki. Przysłuchując się komentarzom i dyskusjom, pojechałam do jednego ze stołów i nalałam do szklanki odrobinę wody. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze druga część przemówienia, ale wolałam poczekać chwilę, aby zebrani przedyskutowali podane przed chwilą rewelacje. Bałam się reakcji słuchaczy i dopiero teraz, kiedy widziałam ich entuzjazm, poczułam ogromną ulgę. Odstawiłam szklankę na stół i podjechałam do pierwszej z grup, przysłuchując się dyskusji i odpowiadając na ewentualne pytania. Spędziłam w niej około pięciu minut, aby przenieść się do kolejnej. Choć nie brakowało ludzi, którzy negowali moją decyzję, uważając ją za zbyt pochopną i nieprzemyślaną, znamienita większość była zadowolona z tego, jak rozegrałam tą sprawę. Kiedy podniecenie już trochę opadło, znowu wjechałam na podwyższenie i stuknęłam delikatnie łyżką o metalową poręcz wózka, by zwrócić ich uwagę. Wszystkie oczy na sali skierowały się w moją stronę. - Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałabym poruszyć. Musimy zamontować monitoring na zewnątrz budynku, żeby nikt nie mógł nas zaskoczyć nagłym wtargnięciem na teren. Byłby fajnie, jeżeli pomoglibyście Asch'owi to zrobić. Nie chcę was do niczego zmuszać, dlatego chętnych proszę o podejście do Asch'a, on na pewno powie wam, czego dokładnie od was potrzebuje. Na dziś to koniec gadania. - powiedziałam pozwalając sobie na uśmiech. Jeszcze chwilę śledziłam, co robią słuchacze przemówienia, by zaraz odwrócić się i wyjechać z sali.
Na korytarzu dogonił mnie Leath. Wstrzymał się z jakimkolwiek komentarzem, aż weszliśmy do mojego pokoju, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku, choć nie byłam zmęczona, a raczej podekscytowana. Przechyliłam głowę tak, aby móc patrzeć w oczy chłopaka, który właśnie usiadł na krześle naprzeciwko. W jego oczach tańczyły wesołe ogniki, kiedy gratulował mi wspaniałego przemówienia. Jednak po chwili uśmiech znikł z jego twarzy, a głos delikatnie obniżył. Choć nadal był spokojny i zrelaksowany, nie czułam już tej beztroski.
- Monitoring... - powiedział trochę nieobecne, jakby się nad czymś zastanawiał - Dobry pomysł. Ruszasz pełną parą, by spełnić swoją obietnicę, prawda? Ale co ty zamierzasz teraz robić?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego pytanie, drzwi się otworzyły i w progu stanęła... No właśnie, kto? Nie zdołałam jeszcze poznać imienia kobiety, którą spotkaliśmy na cmentarzu.
- Cześć... - nie dokończyłam mając nadzieję, że zrozumie aluzję i się przedstawi.
- Możesz nazywać mnie Dalią. - powiedziała sucho siadając na podsuniętym jej przez Leath'a krześle. - Sądzę, że trzeba zacząć twoje szkolenie. Leath, zechciałbyś...
- NIE!!! - krzyknęłam przerywając jej. Spojrzała na mnie zdziwiona. - On tutaj zostanie. Będzie przeszkolony tak samo jak ja. Muszę mieć kogoś zaufanego, kto będzie mógł przejąć moją funkcję. - powiedziałam opanowując głos.
- Dobrze. - odparła beznamiętnie. 
Zaskoczyło mnie to, że nie oponowała, ale nic nie powiedziałam. Czekałam, aż zacznie, w milczeniu wpatrując się w swoje buty. Buty, którymi nie mogłam dotknąć ziemi. Pomimo tego, że miały już kilka tygodni, nadal były nieskazitelnie białe. W moim życiu przed por... wypadkiem nie do pomyślenia było, aby taka biel utrzymała się choć kilka dni... Nie mogłam już robić tylu rzeczy, które kiedyś wydawały mi się takie naturalne, oczywiste. Nigdy nie pomyślałam, jakie to ważne.., ile radości mi daje, zanim nie było zbyt późno. Poczułam, jak po policzku powoli spływa mi łza. Tylko jedna, samotna kropla wody, w której zamknęłam cały mój smutek. Oderwała się od mojego ciała i bezgłośnie uderzyła o podłogę, rozpryskując się na milion kawałków. Znikła, niezauważona przez nikogo, nieważna dla świata i jednocześnie tak istotna dla mnie. 
Dalia spostrzegła moje przygnębienie i delikatnie złapała mnie za nadgarstek lekko go ściskając, jakby chciała dodać mi otuchy. Mój wzrok padł na bransoletkę ciągle owiniętą wokół mojego chudego ciała. Jaką tajemnicę skrywały malutkie kawałki plastiku ukryte w jej wnętrzu? Zapragnęłam natychmiast się tego dowiedzieć, potrzebowałam tego, jak powietrza do oddychania. Spojrzałam na twarz Dali. Kiwnęła głową uśmiechając się delikatnie. Drżącymi palcami otworzyłam zapięcie i zwolniłam zatrzaski. Leath, który wcześniej nie widział wnętrza bransoletki, teraz spoglądał na mnie oczami pełnymi bezgranicznego zdumienia.
- To jest właśnie ten projekt, o którym mówiłyśmy w samochodzie. Pora, aby wreszcie ujrzał światło dzienne. - powiedziałam cicho. - Mógłbyś pójść po Asch'a? Nie chciałabym czegoś pomieszać.
Kiwnął głową i wyjął z kieszeni komórkę. Z pamięci wykręcił numer i przyłożył ją do ucha. W ciszy, która zapanowała w pokoju dało się słyszeć, stłumiony przez policzek chłopaka, sygnał nawiązywania połączenia. Po chwili dźwięk zastąpił zaspany głos Asch'a.
- Tak Leath? Co się stało?
- Kamata prosi, abyś przyszedł na górę.
- Co jest tak ważne, że wymaga przerwania mojego zasłużonego odpoczynku? - wydawał się trochę zirytowany.
- Wszystkiego dowiesz się, jak przyjdziesz.
- O ile przyjdę.
- Oh, jestem pewny, że to zrobisz. - odparł z szerokim uśmiechem.
- Będę za 2 minut. - w jego głosie dało się wyczuć rezygnację.
Leath schował telefon do kieszeni. Przyglądałam się jego twarzy. Wydawał się taki spokojny i pogodny. Delikatny uśmiech, zarysowane kości policzkowe, wysokie czoło i niesforne włosy. To wszystko sprawiało, że miałam ochotę przyciągnąć go do siebie, wtulić się w jego klatkę piersiową, zatracić w jego stoicyzmie. Był tak szczęśliwy i beztroski, że niemal nie realny. Ale to jego oczy sprawiły, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie było w nich strachu, jedynie bezgraniczne zaufanie i niezmierzone pokłady wsparcia. Wiedziałam, że czego bym nie zrobiła, on będzie przy mnie, gotowy stać się moją ostoją, schronieniem i wiatrem dmącym w żagle. Zanurkowałam w jego oczach, zatraciłam się w nich, świat przestał mieć znaczenie. Poczułam wszechogarniający chłód. Wraz z nim przychodził spokój, zapomnienie. Moje Ja niemal zginęło, zdeptane przez obojętność tych odczuć. Ale wtedy, kiedy myślałam, że już dłużej tego nie wytrzymam, kiedy zaczęło mnie to przerastać, ta niewidzialna siła ustąpiła. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się tuż obok Leath'a, wtulona w jego pierś. Było mi zimno, ale już nie drżałam. Spojrzałam w lustro stojące na przeciwko nas. Teraz mogłam w swoich oczach obserwować te same emocje, które widziałam u chłopaka. Nie wiedziałam, co właśnie się stało. To wszystko było takie mistyczne i nierealne. Jakbym na chwilę opuściła ten świat, przeszła w inny wymiar. Spojrzałam na chłopaka, zamierzając uzyskać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ale nim pozwoliłam sobie na choć jeden ruch, słowo, drzwi otworzyły się i stanął w nich Asch. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz